„Obóz Cierpienia” – wspomnienia z wycieczki do Oświęcimia

14 listopada uczniowie naszego Katolickiego Liceum pod opieką swoich wychowawców, wyruszyli w drogę do obozu śmierci Auschwitz-Birkenau, aby zwiedzić największy obóz koncentracyjny z czasów II wojny światowej i poznać historię Holokaustu. Nie była to typowa wycieczka, ponieważ uczniowie odwiedzili największy cmentarz świata, zobaczyli jedno z najsmutniejszych miejsc, przepełnione ludzką tragedią, barbarzyństwem, nienawiścią i upadkiem człowieczeństwa. Nasza młodzież w skupieniu i powadze należnej temu miejscu, przeszła lekcją która zapamięta na bardzo długo.

Relacja z wycieczki

Przeszliśmy bramą z repliką (oryginał został skradziony, a obecnie jest przechowywany w zbiorach muzeum) ironicznego napisu Arbeit macht frei, wykonanego przez pierwszych więźniów obozu. Widzieliśmy ogrodzenie z drutu kolczastego i wieżyczki strażnicze, z których rozstrzeliwani byli ci, którzy podeszli zbyt blisko ogrodzenia. Idąc pomiędzy ceglanymi blokami, dobitnie czuło się atmosferę tego miejsca. W pierwszym bloku powitał nas cytat z George’a Santayana ”Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie”. Tego, co zobaczyliśmy wewnątrz, na pewno nie zapomnimy. Widzieliśmy urnę z pozostałymi prochami więźniów, których łącznie w obozie było co najmniej milion trzysta tysięcy, w tym około miliona Żydów. Widzieliśmy zdjęcia esesmanów, segregujących ludzi na zdolnych do pracy i tych przeznaczonych do natychmiastowego uśmiercenia. Widzieliśmy puste pudełka po Cyklonie B, substancji początkowo używanej do dezynfekcji, a potem do zagazowywania ludzi w komorach gazowych. Widzieliśmy tysiące butów dorosłych i dzieci, walizki, garnki, miski, pędzle do golenia, okulary, żydowskie szaty do modlitwy i zabawki –wszystko to, co przywieźli ze sobą więźniowie, którym wmówiono, że jadą się osiedlić, rozpocząć nowe, lepsze życie. Najgorsze były jednak dwie tony (z siedmiu znalezionych przez Rosjan) włosów obciętych zamordowanym więźniom, przeznaczonych na sprzedaż i przerobienie na materiał. W kolejnych blokach widzieliśmy dokumenty, dotyczące przyjęć do obozu, wartościowych przedmiotów znalezionych w bagażach, zdjęcia więźniów. Podeszliśmy również do odbudowanej ściany śmierci, gdzie wykonywane były egzekucje, a także weszliśmy do krematorium, gdzie spalane były ciała.
Następnie autokarem przejechaliśmy z Auschwitz do Birkenau. Szliśmy wzdłuż rampy kolejowej, na którą wysiadali przewiezieni tu więźniowie. Na torach stał wagon. Był nieduży, przeznaczony do przewozu bydląt. W takich wagonach podróżowało po kilkadziesiąt osób, wiele godzin, bez dostępu do świeżego powietrza i wody. Weszliśmy do drewnianych baraków, w których „mieszkało” po kilkaset osób – ciemnych i zimnych oraz do „łazienek” – baraków z rowami przykrytymi betonem z otworami, gdzie nie było mowy o zachowaniu podstaw higieny czy intymności. Gdy wyszliśmy z ostatniego baraku, przewodnik zwrócił nam uwagę na ziemię, na której staliśmy. W czasie wojny nie rosła tam trawa, lecz pokrywało ją cuchnące błoto, zanieczyszczone przez chorych więźniów. Na kamienistej ścieżce staliśmy tylko chwilę, a czuliśmy każdy wystający kamień. My mieliśmy wygodne buty, a więźniowie stopy obwiązane kawałkiem szmaty lub drewniane chodaki… Ciężko było uwierzyć że, jak to napisała Zofia Nałkowska: „ludzie ludziom zgotowali ten los”.
To, co zobaczyliśmy, wywarło na nas ogromne wrażenie. Zupełnie inaczej jest, gdy słucha się o tym lub czyta w podręczniku, a zupełnie inaczej, gdy zobaczy się to na własne oczy. Żeby choć trochę zrozumieć tragedię ludzi, którzy tam trafili, trzeba tam pojechać.